borze:
Niedziela. Punkt 12. Pod kościołem Mariackim upolować można było potwora pomykającego sobie niczym dzielny mały buldożer wśród tłumu i łapiącego z niego inne potworki zarażone lalkową chorobą. A znak miałam bardzo rozpoznawczy.
Takim sposobem dołączyła do mnie Mobe (
mobe-lalkuje.blogspot.com/), koleżanki Mobe, a chwilę potem Dollby (
lalkahalka.blogspot.com/), Kate (
barbiedream.blogspot.com/) i Marcin (
kensuperstar.blogspot.com/). Cała grupa z "chwili potem" widziana po raz drugi, o czym już sobie u nich można poczytać - uznajmy, że mnie zjadło połączenie endorfin po pierwszym takim spotkaniu ze standardowym leniem. Tym razem endorfin tyle samo, leń niezmienny, ale zdjęć więcej (Kasi autorstwa co do jednego) to jest się czym dzielić poza moją pisaniną:
reprezentacja różnych gatunków plastików płci pięknej: Tangkou od Mobe, moja Ariel i Vintage od Kasi - cudnie wszystkie trzy ze sobą kontrastują
reprezentant płci jeszcze piękniejszej trzymający w łapkach Kurczaczka - nie sądziłam, że Little Dal na żywo są takie urocze ^^
"Hi Biczys" w wersji bardziej glamour
Dizajnerska skarpeta z koronką, przysłonięta niestety przez włosy 1/8 powodu nadmiernej ciężkości torby Piotrka...
I tak rozczulające zdjęcie łapek, że nie wiem nawet jak to ładnie podsumować : )
Nie wiem też, jak ładnie podsumować siedzenie z takim asortymentem i w takim towarzystwie obok pokaźnej grupy francuskich emertyów i garstki Polaczków, ale to niewątpliwie uczucie z gatunku tych genialnych. Lepsze może być chyba tylko przeniesienie imprezy pod drzewo tuż obok Wawelu.
A potem to już... filmy z Korei Północnej i animacje z płonącymi dziećmi w podejrzanej knajpie i latająca nad Krakowem Hello Kitty, ponoć współpracownica szatana...
Nie możesz dodać komentarza.